Czy boimy się zmian w życiu społecznym? Na tak postawione pytanie trudno dać krótką ni jednoznaczną odpowiedź. Z jednej strony popieramy rozwój naszej wspólnoty gminnej i stabilizację, ale z drugiej oczekujemy zmian oraz boimy się ich. Wybory wójta i radnych z ostatnich kilku kadencji zdają się potwierdzać ową myśl. Od reformy samorządowej, stanowisko wójta pozostaje właściwie w „jednych rękach”, ale coraz więcej osób głosuje na innego kandydata. Skład rady nie zmienia się diametralnie. Czyli wszystko jest o.k. Czy jednak proces zmian winien mieć inny obraz? A może frekwencja wyborcza przyjdzie im z pomocą?
Jeśli chcemy zmian, musimy być odważni. A to niesie ze sobą pewne koszty. Nie kibicować, ale ruszyć z miejsca. Czy jesteśmy na to gotowi? Niektóre miejscowości powiedziały „TAK”, dzięki czemu wzięły głębszy oddech. Rosną w siłę, przybywa im mieszkańców. Mają wizje jutra. Spójrzmy na efekty wyborów sołeckich. Zdawałoby się, że w pewnych miejscowościach nic się nie zmieni, a jednak zmiany nastąpiły. Wioski ożyły. Trzeba im tylko teraz pomocnej dłoni i dobrego klimatu, a to zadanie dla samorządowców.
Zawsze istnieje lęk przed zmianami, to zrozumiałe. Stagnacja, wypalenie, marazm, trwanie w tym samym przez kilkanaście lat, pozorne ruchy, raczej nie przynoszą dobrych owoców w dłuższej i krótszej perspektywie. Nowe spojrzenie, szerszy oddech, otwarcie na otoczenie dają nowe możliwości i szanse na lepsze jutro.
Decyzja jednak należy do każdego indywidualnie